Przez Warmię i Mazury
… czyli jak wylądowaliśmy nad suwalskim jeziorem
Kilkudniowe wycieczki mają to do siebie, że wystarczy wziąć parę dni wolnego, żeby zaliczyć wyjątkowy, długi weekend i cieszyć się np. pełnią lata.
Na taką wycieczkę wyruszyła Ola, żeby przetestować podróż kamperem, a przy okazji zobaczyć północno-wschodnią granicę Polski. Zobacz jak można spędzić czas na pięknej i wciąż nieodkrytej Suwalszczyźnie.
Cześć Olu! Jaka zaczęła się twoja przygoda z podróżami kamperem?
Początkowo planowaliśmy wybrać się kamperem do Portugalii, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że lepiej najpierw przetestować taki sposób podróżowania i ruszyliśmy w wycieczkę po Polsce. Wypożyczyliśmy dużego, 6-osobowego kampera i w czerwcu zeszłego roku wybraliśmy się w 5 osób (dwóch dorosłych i 3 nastolatków) na kilka dni na północ kraju.
Naszym celem była Warmia, ale jak widać nie trzymaliśmy się planu za wszelką cenę, bo ostatecznie zajechaliśmy nieco dalej i trafiliśmy na piękną miejscowość na Suwalszczyźnie. Jedynym obowiązkowym punktem na mapie naszej wycieczki były mosty kolejowe w Stańczykach, w województwie warmińsko-mazurskim. To jedne z największych mostów kolejowych w Polsce i na żywo robią naprawdę duże wrażenie!
Jak długo trwał wasz wyjazd i gdzie się zatrzymaliście?
Nasz wyjazd trwał łącznie 4 dni. Wyjechaliśmy z Łodzi wieczorem i pierwszy nocleg spędziliśmy na MOPie, czyli parkingu przy drodze szybkiego ruchu. Nie polecam tego typu miejsca na postój, bo jest dość głośno i praktycznie bez przerwy na parkingu jest jakiś ruch - ciągle ktoś przyjeżdża i odjeżdża.
Na szczęście to był jedyny tego typu nocleg - resztę spędziliśmy we wsi Wiżajny, parkując w ogrodzie bardzo sympatycznego pana, który prowadził swoją agroturystykę. Za niewielką opłatą udostępnił nam prąd i dostęp do czystej wody.
Parkowaliśmy praktycznie nad jeziorem Wiżajny, więc nieco “na dziko”, ale za to codziennie budziliśmy się z pięknym widokiem za oknem. Otaczała nas piękna przyroda, a w pobliżu jeziora można było obserwować mnóstwo ptaków. Korzystaliśmy bliskości wody i rowerków wodnych, ale też z tras rowerowych.
Wokół jeziora Wiżajny i pobliskiego jeziora Hańcza biegnie malowniczy Szlak Green Velo. Większość trasy prowadzi przez pola, drogi szutrowe, ale jest też nieco asfaltu. Na rowerach zwiedzaliśmy pobliskie miejscowości, w których można było kupić m.in. przepyszne sery zagrodowe, wytwarzane w małych wiejskich gospodarstwach. To był świetny czas, który staraliśmy się spędzić aktywnie i offline, np. z dobrą książką.
A jak podczas wyjazdu sprawdził się kamper?
Jeśli chodzi o życie w kamperze to okazało się ono bardzo wygodne. Nie robiliśmy jakichś specjalnych przygotowań czy zakupów pod tę podróż - wszystkie potrzebne sprzęty znajdują się w aucie. Wystarczyło nam kilka razy odwiedzić sklep, żeby kupić coś, z czego można przygotować śniadanie, obiad czy kolację. Kuchenka w aucie, półki i stolik z krzesłami w zupełności nam wystarczyły, a posiłki jedliśmy na zewnątrz pod markizą. Nad jeziorem bardzo przydały się moskitiery w każdym oknie, bo dobrze chroniły wnętrze przed owadami.
Byliśmy przeszkoleni z obsługi kampera i wszystko było dla nas proste. Auto dobrze się prowadziło i bardzo szybko można było się przyzwyczaić do jazdy. Pomocne były też czujniki parkowania. Jedyne o czym warto pamiętać, to to, że to wysoki samochód - głównie przez łóżko na górze.
Nasz wyjazd był bardzo udany i cieszę się, że trafiliśmy w dość rzadko odwiedzane miejsce, bo mogliśmy się odciąć od wszystkiego i przebywać w spokojnym, pięknym przyrodniczo zakątku Polski. Taki urlop mocno ładuje baterie :)